Wydarzenia


Ekipa forum
Piwniczna pracownia
AutorWiadomość
Piwniczna pracownia [odnośnik]27.08.15 0:50
First topic message reminder :

Piwniczna pracownia

★★★
Zajmująca znaczną część piwnic pracownia umiejscowiona została dokładnie pod zapleczem sklepu. Jedyne okno w pomieszczeniu znajduje się na wysokości brukowanej ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Kroki przechodniów niejednokrotnie rzucają cień na niską, zakurzoną podłogę. W pomieszczeniu znajduje się stół, zazwyczaj wypełniony składnikami przeznaczonymi do eliksirów, które powinny być uprzątnięte w kredensach ustawionych pod ścianą. Pod sufitem zawieszone zostały warkocze czosnku i inne wiązanki suchych ziół, które nadają pomieszczeniu ciężkiego zapachu, potęgowanego paleniskiem pod kociołki. Do pomieszczenia mają wstęp jedynie upoważnione osoby.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:46, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwniczna pracownia - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]12.09.15 15:56
Doprowadzić? Mosiek najwidoczniej nie musiał nawet się w to mieszać, ba! Po co miałby to robić. Barry sam się najpewniej tam zapędzi, gadając na głos takie bzdury. Już kiedyś był taki jeden, co to rozmawiał ze zwierzętami. Niezbyt dobrze się to skończyło. Ciekawe, czy istnieją jakieś krwiożercze odmiany kocich potworów. Wiecie, taki co to by się zmieścił w magicznej, tajemniczej komnacie w starym zamku i od czasu do czasu zabiłby jakąś szlamę. Albo, skoro to Weasley, to może ów bestia atakowałaby zadufanych w sobie Ślizgonów? Interesująca myśl...
Och, czyżby Amos nadepnął komuś na odcisk? Rudzielec nagle stracił humor, a to ci szkoda, przecie tak dobrze prowadził irytujące przesłuchanie. O dziwo jego opryskliwe pyskowanie dalej się nie zmieniło. Czyżby on śmiał rozkazywać Amodeusowi?! Bo na grzeczną prośbę mu to wcale nie brzmiało. Niewielka żyłka zaczęła pulsować na czole ciemnowłosego mężczyzny, dając znak, ze jego zdenerwowanie się powiększyło. Ale nie, przecież nie może wyżywać się na pracownikach. Nawet, jeśli sami się proszą o porządnie przetrzepanie kupra!
- Tss. - prychnął, wcale nie ukrywając niezadowolenia. - Tak się prosi kogoś o pomoc? - darował sobie nieuprzejmy komentarz dotyczący braku wychowania przez rudych rodziców. Najwidoczniej wraz z wojną Weasley'e stracili nie tylko dach nad głową. Już taki powiedzmy Orpheus potrafił lepiej się zachować, a jego mocną stroną nie były kontakty między ludzkie. Tym bardziej, iż Amo nie musiał posprzątać swojego "bałaganu". W końcu to Barry dostał takie zadanie, nie on.
Amodeus Prince
Amodeus Prince
Zawód : Pracownik u Borgina & Burke’a, teoretyk magii
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Nie wiem, co to filozofia.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwniczna pracownia - Page 2 Tumblr_no98ajdm5Q1ta09lpo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t751-amodeus-carter-prince https://www.morsmordre.net/t847-abaddon#3824 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-west-country-dolina-godryka-15 https://www.morsmordre.net/t1126-amodeus-prince#7437
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]13.09.15 10:39
Kuguchary nie są jedyną odmianą kotów. Weasley słyszał jeszcze o lwach i tygrysach -od mugoli oczywiście. Gdyby tak teraz poprosił takiego lwa o trzaśnięcie... Niestety nie było tu żadnego kociego zwierzaka, więc musiał zdać się na siebie. Szczególnie, że jest w nie najlepszej sytuacji.  
Miał nadzieję, że nie będzie musiał dodatkowo irytować się na Amosia, ale nie. Wszystko dziś musi iść nie po jego myśli. A naprawdę chciał być miły dla niego. Widocznie jak jego nazwisko mówi, potrzebuje czegoś więcej. Jak on nie lubi arystokracji i tych wszystkich zasad.
- Dobrze, więc poproszę o przywrócenie poprzedniego stt ... Psik- zaczął mówić niezadowolony, lecz niepotrzebnie zbyt szybko się odwrócił w stronę mebli. Kurz dostał się do jego nosa, więc kichnął. A zaraz po nich poczuł, jak krew znów zaczyna lecieć z nosa. Przeklął pod nosem cicho i włożył dłoń do kieszeni, z której wyjął paczkę chusteczek. Wyciągnął jedną i przyłożył do nosa. W tej chwili nie interesował się tym, czy Prince,rzeczywiście mu pomoże czy nie. Chciał zatamować krwawienie, które nie ustępowało tym razem. Podszedł w stronę drzwi chowając różdżkę do kieszeni, ale zerknął na towarzysza. Czy pozwoli - to już jego nie obchodzi. Niech nawet naskarży się - Barry i tak ma teraz problemy.
Pozostawiając resztę przemeblowania, wyszedł z piwnicy.

z/t


Ostatnio zmieniony przez Barry Weasley dnia 13.10.15 20:05, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Bo Mosiek o! :<)
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Piwniczna pracownia - Page 2 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]19.12.15 11:22
9.09.1955
Ledwo fatalny tydzień się skończył, a ja wciąż czułam wszystkie emocje. Im bardziej przeżywałam śmierć Zaima i swoje nieogarnięcie, tym bardziej bolały mnie stawy. Mój Uzdrowiciel wciskał mnie pomiędzy pacjentów, a cóż mogłam mu powiedzieć? Zaczaruj mnie, abym przespała z trzy miesiące i daj mi Eliksir Szczęścia. Zrób coś, zrób coś ze mną, Uzdrowicielu. Ból był nie do zniesienia. Nie byłam w stanie pracować. Siedziałam u niego w gabinecie i dławiłam się łzami. Każdy ruch sprawiał olbrzymi ból. Nie miałam słów, żeby go opisać. Uzdrowiciel nie wiedział, co ma robić, a ja wolałam, żeby mnie dobił niż obserwował wieloletni proces przemiany w piękny posąg. Na początku krzyczałam, próbowałam walczyć ze swoim bólem. Słyszał mnie na pewno każdy gość i pacjent świętego Munga. A potem… Nie miałam nawet na to siły. Miałam wrażenie, że przez tę tragedię, Dotyk Meduzy zaciera swoje macki i próbuje dokończyć swojego dzieła. Nawet nie przypuszczałam, że cokolwiek może mieć psychosomatyczne korzenie. Potrzebowałam tylko czegoś, co uspokoi moje nerwy, zabije ból chociaż na moment.
Miałam nadzieję, że wujek nie będzie bardzo zły. Droga na Nokturn była straszna. Wciąż nie zdałam teleportacji, a przecież nie powiem w Błędnym Rycerzu „Na śmiertelny Nokturn proszę, najlepiej Borgin & Burke, bo mam problem z chodzeniem”. Co prawda, od Pokątnej to nie był taki duży kawałek, ale biorąc pod uwagę promieniujący ból każdego stawu, płakałam już na progu sklepu Wujka. Nie znałam tutaj ludzi, Wujaszek dbał o to, abym nie mieszała się w to towarzystwo, ale potrzebowałam opium. Może mu to potem wytłumaczę. Teraz schodziłam do piwnicy i delektowałam się zapachem. Gdy mogłam je w końcu zapalić, cały świat zwolnił, a euforia wypełniała moje ciało. Ból odchodził w zapomnienie, a im szerszy miałam uśmiech tym lepiej się czułam. Nagle przypomniałam sobie, że skoro nie ma mojego wujka, to w pracy na pewno jest Oliver. Musiał być, nie może mi uciec. Tym razem już nawet nie kulając, pokonałam schody. Och, to opium było genialne. Dotykałam każdego przedmiotu wiszącego na ścianie, chcąc zobaczyć, czy jest prawdziwe czy to moje wyobrażenie. Z hukiem otworzyłam drzwi do piwnicznej pracowni, stając w nich jak jakaś gwiazda.
- Ta daaam! – rozłożyłam szeroko ręce, pokazując się w całej krasie. Czy cieszył się tak samo na mój widok jak ja na niego?



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]20.12.15 11:17
Być może jest tutaj zimniej. Albo goręcej. Sam już nie wiem, nie zwracam na to uwagi. Być może płuca uginają się pod ciężarem zapachów, które dla normalnego człowieka byłyby nie do zniesienia; drapały uporczywie w gardło, osiadały, osaczały w swoich niewidzialnych smugach. Obskurne ściany nie cieszą oczu swoją estetyką, oświetlane przez ubogi w promienie widok z okna. Czasem słychać jakieś kroki, przytłumione dźwięki mogą przyprawiać swoją namolnością o irytację, ale jestem zbyt pochłonięty, by rozpraszać swoją świadomość w ogóle ich istnieniem. Urywane rozmowy - nie rozumiem z nich nic a nic i nawet nie mam ochoty rozumieć. Bywa, że w pobliżu przemyka szczur, aby podzielić się ze mną jakąś informacją. Jest drobny, niemal idealnie wtapia się w wszechobecny półmrok. A ja? Siedzę gdzieś na tle całej scenerii, dla większości ponurej, lecz jakże przeze mnie cenionej. Kiedy oddaję się eliksirom, reszta świata przestaje dla mnie funkcjonować, odchodzi gdzieś na drugi plan, bo moje zmysły są wyłącznie skupione na kociołku i przygotowywanej wewnątrz niego cieczy. Czasem wrze, czasem paruje, czasem wymaga energicznego mieszania. Czasem musi chwilę odczekać, wszystko zależy od receptury, w której nawet najdrobniejszy błąd może oznaczać całkowitą klęskę. I właśnie chyba to najbardziej mnie fascynuje. Władza. Przy odpowiednim postępowaniu, umieszczenie, zaklęcie wewnątrz naczynia esencji zdolnej wywołać śmierć lub przywrócić kogoś do życia.
Moja matka też o tym wiedziała. W porównaniu do niej, jestem dopiero na początku drogi. Czasem mam wrażenie, że mimo tylu lat zgłębiania tajników eliksirów, jedynie raczkuję w tej dziedzinie, błądząc po omacku. Czasem miewam chwile zwątpienia, kiedy patrzę na nakreślone przez nią notatki i nie jestem w stanie nic a nic z nich zrozumieć. Lata mijają, a ja wciąż nie wiem, czemu właściwie się poświęciła. Może ten eliksir by coś zmienił. Może dawał siłę. Może leczył z obecnie nieuleczalnych chorób. Nie wiem, mam w głowie całkowitą pustkę. Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na zadawane przez siebie pytania. Moje zastanowienie zostaje jednak wkrótce przerwane; na kroki nie zwróciłem uwagi, jednak trzask uderzającego ze świstem skrzydła drzwi, automatycznie skupił mnie na rozgrywającym się wydarzeniu. Nadsłuchiwałem. Nie odwróciłem się jeszcze, nadal w tym samym tempie dosypując składniki. Czy rozpoznałem ten głos? Tak, wiedziałem, kto postanowił zafundować sobie spektakularne wejście.
- Pracuję - mruknąłem jednak nieznacznie. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego, kiedy poświęcam się swojemu zajęciu? Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony wolałem pozostać przy swoim i powiedzieć jej, żeby natychmiast wyszła. Z drugiej strony... Eilis była moją kuzynką. Również zajmowała się eliksirami, ale nie, nie chodziło tutaj nawet o ów fakt. Jakoś poczułem się dziwnie. Nie potrafiłem tego opisać, towarzyszyło mi przeczucie... Ech. Odwróciłem się na krześle. Nie musiałem się nawet lepiej przyglądać, od razu wiedziałem, co się święci.
- Wiesz, że to uzależnia? - rzuciłem, niby zupełnie obojętnym tonem. Ale nie byłem obojętny. Nie będę jednak poświęcać czasu na towarzyszące mi emocje, których nie dałoby się opisać jednym słowem. Chyba nie powinienem nawet się odzywać. Ale cóż, było już na to za późno.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]21.12.15 16:24
Wiesz, że zapach eliksirów przyciąga mnie bardziej niż amortencja? Nigdy nie pytałam się, nad czym pracujesz. To miejsce jest przesiąknięte czarną magią, a ja boję się nią interesować. Moje dobre, naiwne serduszko pomogłoby każdemu potrzebującemu. Czy to właśnie nie jest tak? Czy nie powinieneś otworzyć mi oczy i uświadomić, że świat dookoła jest zły i powinnam bardziej uważać? Dlaczego z taką łatwością pozwalasz mi ufać ludziom? Czy naprawdę mogę wierzyć, że nie ma zła na świecie, a zagubieni ludzie potrzebują mojej pomocy? Nie chcę być zbawcą świata, ale z drugiej strony mam takie pokłady ciepła i miłości, że potrzebuję, naprawdę potrzebuję oddawać ją innym. Ta ciemność koi moje nerwy. Jestem teraz tak przecudownie rozluźniona, że nie zauważam jak bardzo jesteś zajęty. Chwiejnym krokiem trafiam do blatu, robię sobie miejsce i siadam tam, machając wesoło nogami, które nie dosięgały ziemi.
- Och, Oliver, tak rzadko mnie widujesz – skarżę się, marszcząc nos. Jestem pod wpływem opium, ciesz się, że nie wywaliłam ci żadnej fiolki. Moje ruchy nie są pozbawione gracji, lecz przesiąknięte są chaosem. Nie mogłam znaleźć miejsca dla swoich dłoni. Nie zwracałam uwagi na notatki, ale z przyjemnością obserwowałam zawartość kociołka i rozsypane składniki na blacie. Większość ludzi to przerażało, ale ja czułam się jak w raju.
- Boli mnie – mówię krótko, a to powinno wytłumaczyć ci wszystko, dlaczego się tak zachowuje. Przecież wiesz, że nie sięgam po opium zawsze. Gdy nic nie działa, zjadłabym nawet kilogram żyletek, jeśli zabiłoby to okropny ból. Wiesz o mojej chorobie, wiesz jak się boję, do czego ona prowadzi. Jakim byłabym posągiem? Czy trzymałbyś mnie tu w pracowni czy może w domu? Łza próbowała wtopić się w rumieńce na porcelanowym policzku, ale szybko się jej pozbyłam wierzchem dłoni. Teraz nie czułam bólu. Obserwowałam cię. Jak kroisz, jak miażdżysz składniki. Ostatnio dałam ci nawet kilka rad i poczułam się doceniona, że z nich korzystasz. Mówisz, że Mung mnie ogranicza, ale ja nie robię tylko dla szpitala. Nie ma ani godziny, gdy mój kociołek nie pracuje. Nawet w nocy staram się warzyć eliksiry, ty wiesz o tym. Ty wszystko wiesz.
- Jesteś taki przystojny w oparach eliksiru – wypaliłam, a potem szybko zakryłam swoje usta i nie wiedziałam, czy mogę schować się pod tym biurkiem i udawać, że nie istnieje. Czy ja naprawdę to powiedziałam?



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]22.12.15 21:03
Moje nierozważność i ignorancja są zapewne niemal karygodne. Jak gdyby nigdy nic siedzę sobie, wyłącznie wprawiony w zdziwienie i pewnego rodzaju zdenerwowanie - w końcu z góry wiadomo, że nie lubię przerywać swojej pracy. Porę na odwiedziny klasyfikuję niemal jako niefortunną, w ogóle nie sprzyjającą niczemu dobremu. I właśnie tutaj mój egoizm nie zna końca, bo nie potrafię dostrzegać podstawowych rzeczy. A przecież powinienem od razu zrozumieć, dlaczego Eilis się tutaj zjawiła. Powinienem coś zrobić. Spróbować pomóc. Bliskie mi osoby borykają się z różnymi dolegliwościami, a ja, mimo swojej pracy w Mungu i doświadczeniu w eliksirach, jestem całkowicie bierny. Ale czy właśnie tego potrzebują? Kilku łyków uzdrawiającego napoju? Czy może jednak czegoś zupełnie innego? Wydaję się odrobinę upośledzony w kontaktach międzyludzkich. Staram się, lecz ta sytuacja niemal obnaża moje słabości. I nie powiem, że czuję się z tym dobrze. Coś uciska boleśnie moje wnętrze, kiedy ze śmiertelnym niemal spokojem ośmielam się wyrzucić z siebie wytknięcie. Z każdą chwilą wydaje się być coraz gorzej. Niestety.
- Fakt. Ostatnio miałem mniej czasu - odpowiedziałem, błądząc gdzieś nieobecnym wzrokiem. Czy bałem się spojrzeć jej w twarz, która była jednym z niewielu punktów łączącym ją ze światem? Teraz większość zapewne rozgrywało się w jej wyobraźni. Uciekała, ale czy była to skuteczna ucieczka?
Nie wiem. Wydaje mi się, że nie zdoła się zrozumieć choroby, jeśli jej się nie doświadczy. Życia ze świadomością naznaczenia, jakby odgórnie wyznaczonej przyszłości, wizji unieruchomionych kończyn na zawsze pogrążających swojej statycznej klątwie. Ale ja tego nie pojmuję. Bo jestem... Właściwie, bo jestem mną. Po prostu. Nawet nie miałbym odwagi prosić Eilis o to, by kiedykolwiek spojrzała na mnie bardziej pobłażliwie. To wszystko jest po prostu beznadziejne. Wizja mojej słabości pogrąża się jeszcze bardziej, ponieważ nawet nie jestem w stanie kontynuować swoich badań. Co, jeśli moja matka odkryła coś ważnego w leczeniu nękających czarodziei chorób? A ja tego nie potrafię dostrzec. Wtedy dopiero czuję uderzającą we mnie falę negatywnych emocji. Rzadko kiedy się w nie zagłębiam, ciężko mi się połapać. Chyba powinienem wreszcie coś uczynić; nie zdawałem się zwracać nawet uwagi, gdy moja aktualna towarzyszka postanowiła zmniejszyć dzielący nas dystans. Bardziej martwiłem się o możliwy do powstania na moim stanowisku bałagan. Eliksir jednak będzie musiał poczekać. Jak nie on, zrobię inny. Ciężko mi się jednak z tym pogodzić, lecz wmawiam sobie, że właśnie tak powinienem się zachować. Jej uwaga wprawiła mnie w zdziwienie, lecz nie wziąłem jej sobie specjalnie do siebie. Oczywiście, odparł ironicznie wewnętrzny głosik, ale sam poprzestałem wyłącznie na milczeniu. Uniosłem jedynie jedną brew w pozornym geście zapytania i lekkiej poniekąd dezorientacji.
- I co ja mam z tobą zrobić... - wzdycham, jakbym chciał zawrzeć w swoim głosie nutę żalu i politowania. Nie robię jednak tego celowo - chyba nie muszę mówić, że jest mi głupio. Zwyczajnie, najzwyczajniej w świecie głupio. Eilis mogę wybaczyć, sobie akurat niezbyt.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]25.12.15 17:51
Nie czułam, abym w jakikolwiek sposób ci przeszkadzała. Potrzebuję cię. Może tego jeszcze ci nie powiedziałam, ale ledwo skończył się pogrzeb, a ja nikomu jeszcze nie powiedziałam, że bardziej martwię się o Harriett i Setha niż o moją chorobę, która ostatnio daje mi do wiwatu. Boje się to powiedzieć. Każesz mi bardziej o siebie bać, nie mdleć w Mungu i nawet nie wiem, czy ktoś z twoich kolegów nie doniósł ci o moim zasłabnięciu. Ani o tym, kto niósł mnie na rękach. Macham nogami, a obcasy samoistnie uderzają o posadzkę. Nie przejmuję się tym. Obserwuję jak pracujesz i zawsze mam wrażenie, że jestem znowu małą dziewczynką. Brakuje mi tylko kokardy na głowie. Wbrew pozorom cały czas uważam, aby nie zakłócić ładu przestrzeni. Jestem na tyle drobna, że nawet siedząc na blacie, ledwo by mnie ktoś zauważył. Czasami chciałabym być chociaż trochę wyższa. Nie musiałabym tak unosić wysoko głowy, żeby na ciebie spojrzeć. Teraz, gdy kieruje mną bardziej opium niż mój rozum, nie widzę w ogóle problemów z tym, ile wypaliłam. I dlaczego w ogóle jestem na Nokturnie.
- Musisz mi to wynagrodzić, Oliver, jest mi smutno – mówię, a na ustach znajduje się szeroki uśmiech, wciąż rozmarzonym wzrokiem patrzę na ciebie. Czy świat zawsze miał tyle kolorów, zapachów? Chętnie bym coś podgryzała gdybyśmy znajdowali się w kuchni. Teraz nawet nie chcę wiedzieć nad czym pracujesz. Ty też nie wciskasz głowy w mój kociołek, prawda? Dotykam cię zaczepnie stopą gdzieś w okolice kolana, gdzie tylko mogę sięgnąć. Proszę, zajmij się mną. Zostaw kociołek. Potrzebuję cię. Wiesz, że gdy tylko minie ból, pomogę ci. Nawet pozwolę ci się teleportować po mój kociołek i będziemy mogli pracować razem. Jak zwykle. Oliver i ja, w oparach eliksiru najbardziej zgrana para.
- Wiesz, zawsze chciałam widzieć nas jako niesamowity duet, który zawładnie alchemicznym światem. Ty i ja, pokonalibyśmy każdą chorobę. Albo kociołek by nam wybuchł i umarlibyśmy razem. Czy to jest złe marzenie? Zrobić coś co jest niemożliwe? – szepczę, a opium zdecydowanie rozwiązuje mi język. Nigdy ci nie mówiłam, że w nocy pracuję nad eliksirem, że walczę z Meduzą. Nie śpię, wykańczam swój organizm, bo absurdalnie chce z nią wygrać. Jestem coraz słabsza, bo… Trudno wynaleźć taki eliksir. Skąd mam wiedzieć, który będzie dobry? Prędzej sama się zabiję niż coś wynajdę. Opium to jakieś rozwiązanie, nieprawdaż? Widzę, że mną gardzisz, ale nie rozumiesz tej choroby. Nie potrafisz wyobrazić sobie jak wykręcają mi się wszystkie stawy, jak kości ocierają się o ciebie. Nie umiem tego wytłumaczyć. Gdybym mogła, zamieniłabym się z tobą miejscami chociaż na chwilę. Ale to klątwa, to kara za durne zachowanie mojej ciotki. Znasz Jocundę, na pewno sam nią gardzisz.
- Przytul mnie, nawet się ze mną nie przywitałeś – skarżę się ponownie, bo jak możesz mnie tak ignorować? Równie dobrze mogłabym wyrzucić kociołek albo dodać do niego skrzydło nietoperza, żebyś tylko zwrócił na mnie uwagę. Z jednej strony nie rozumiem twojego zachowania, czy cię czymś uraziłam? Jesteś na mnie zły? Dziś nie przyszłam z ciastem, ale nie piekłam od śmierci Zaima. Chowam kosmyk włosów za uszy, wpatrując się w deskę do krojenia składników. Nawet nie wiesz, jak jest mi smutno. Czy kiedyś przestanę zachowywać się jak mała, porcelanowa laleczka? Kiedy wybuchnę płaczem i wyrzucę z siebie cały żal, gniew, smutek?



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]25.12.15 20:40
Nie wiem. Nie rozpoznaję go.
Nie umiem określić tego uczucia, które wkracza do wnętrza zupełnie nieproszone, oplata wszystkie myśli, pochłaniane przez umysł nasiąkający nią niczym pofałdowana gąbka. Moje spojrzenie jest nieobecne, jest jakby skryte gdzieś za licznymi, postawionymi teraz murami. Jego odsunięcie staje się ucieczką, prowadzoną właśnie cały czas; jest chowaniem się po kątach, kryciem w cieniu, jest nieregularnym oddechem, który próbuje narzucić swoją arytmiczność klatce piersiowej, unoszącej się i opadającej w szybszym niż zwykle tempie. Boli. Domyślam się, że boli. Na tym koniec. Mogę sobie wyobrażać, że moje kończyny ogarnęły niewidzialne łańcuchy, które zdają się przebijać przez mięso aż do kości, które mają paraliżujący uścisk, które pozbawiają mnie kontroli nad ciałem, w ich wyniku cały się zataczam. Jestem w stanie kreować tę wizję do woli, ale czy zmieni ona cokolwiek? Czy uświadomi mnie, co Eilis właśnie czuje, czy sprawi, że stanę się innym człowiekiem, który spojrzy na nią i powie z pewnością w głosie, iż ból kiedyś przeminie? Moja twarz jest pozbawiona emocji, odmawia nałożenia nuty radości czy smutku, jest wyłącznie nijaką, bladą maską, która zaczyna się gdzieniegdzie strzępić oraz odpadać. Zupełnie nie poddaje się dłutu, jakie zwykłem używać z rozmachem, kiedy grałem bez najmniejszych skrupułów. Kiedy oszukiwałem pierwsze lepsze osoby, wyłącznie bawiąc się ich powierzchownością. Kiedy po prostu żyłem, egzystowałem. Teraz tego nie ma. Zostałem odcięty od dróg jakiegokolwiek zakłamania, nie mogę uciec, jestem przygwożdżony jej obecnością. Martwię się. Czy nie mogę tego po prostu powiedzieć? Zawsze starałem się patrzeć, jakby choroba nie istniała. Odkładałem ją na plan drugi, przecież było względnie w porządku. Musiało być. Ale teraz dotarło do mnie, że zwyczajnie próbowałem siebie oszukać. Bo tak było mi lepiej. Wygodniej. Nie sądzę, że mam nadzwyczaj aktywne sumienie, ale w tym przypadku, nawet skostniałe i zlodowaciałe, zdołało się u mnie ruszyć. I nie mogę uznać tego za dobre odczucie; wyłącznie bardziej zachwiało mój jeszcze niedawno błogi spokój. Chętnie bym ją wyprosił. Ale nie mogę. I poniekąd nie chciałbym, aby wyszła. To byłaby kolejna egoistyczna zagrywka. A moje zachowanie zdawało się udowadniać, że całkowicie wyczerpałem ich limit.
- Wszystko jest możliwe - odpowiedziałem po chwili, zwiesiwszy nieznacznie głowę i nadal gdzieś błądząc. Jakby mnie nie było. Jakby nas nie było. Jesteśmy gdzieś indziej, choć ja nie brałem opium. Jestem aż zadziwiająco trzeźwy. Do bólu trzeźwy.  - Po prostu nie znamy jeszcze rozwiązania. - Tak sobie wmawiam od lat. Pracuję nad eliksirami, jednak wyłącznie pogłębiam towarzyszącą mi ciemność niewiedzy, zamiast jej umniejszać. Ironia losu? Pewnie tak. Przy rzucanych przez Eilis słowach czuję się niezręcznie; normalnie puściłbym je jako pobłażliwe żarty, lecz teraz, zupełnie bez powodu zaczynają one gryźć mnie, kierując ku zupełnie innym rozważaniom. Ironia losu po raz kolejny.
- Nie wiem - dodałem, niemal czując, jak zasycha mi w gardle. - Ale jeśli tak, to chyba lubię źle czynić. - Czy odkrycia są złe? Czy wiara w cokolwiek jest zła? Ale tak trudno, tak trudno uciekać w beznadzieję życia i się pogodzić. Nie umiem. I nie sądzę, że kiedykolwiek przyjdzie u mnie czas na zmiany.
- Wybacz mi - mówię zupełnie nagle, słysząc jej uwagę. Zupełnie się nie kontroluję. Nigdy tego nie robię, a jednak, korzę się. Czy naprawdę postępowałem tak niewłaściwie? Nadal się nie ruszam. Nie jestem w stanie. Zbieram w sobie resztki sił, by znowu utkwić spojrzenie w jej twarzy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]27.12.15 14:41
Wydaje mi się, że jestem zupełnie innym świecie. Takim bajkowym, idealnym, moim wyśnionym. Zapach popiołu feniksa, waleriany, świeżego drewna, kokosanek. I och… Likieru wiśniowego. Można tu jeść chmury, delektować się oparami eliksirów, a za tobą jak się obejrzysz jest cukrowa chata. Spróbuj je ścian, jest na pewno wyśmienita. Mówiłam ci kiedyś, że tak naprawdę to nie lubię słodkiego? Piekę ciast i babeczek prawie na skalę hurtową, ale nigdy ich nie jem. Nie mam jakoś apetytu, a tobie taka paczka czasem poprawia humor, prawda? Wiesz, nie możesz być taki pesymistycznie nastawiony do życia. Zapal opium, wszystkie smutki odejdą w nieznane. Minie ból istnienia. Zobaczysz tę chatkę za sobą…  Nigdy ci nie mówiłam, ale bardzo lubię zapach krwi salamandry. Jest gdzieś koło nas, prawda? Lubiłam tu siedzieć. Wujek Anthony zabraniał mi przychodzić na Nokturn, bo tu niby niebezpiecznie, ale może jestem zbyt niska, aby zobaczył mnie jakiś zbir? W tym fioletowym płaszczyku nie było trudno… Ale mam coś na swoją obronę! Często przychodziłam w czarnym płaszczu. Chyba w ogóle zabrałam go wujkowi Anthonemu i szurałam nim po ziemi. Chociaż to opium wywołuje na mojej twarzy szeroki uśmiech, to jest mi absurdalnie smutno. Nigdy nie czułam się aż tak samotna, pozbawiona życia. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz piekłam. Dlaczego przejmowałam się tak wszystkimi, a nie potrafiłam zająć sobą? Czy istniał, Olier, jakiś eliksir, który zmusi mnie do bardziej odpowiedzialnego i rozsądnego patrzenia na rzeczywistość? Uznasz, że to głupota, matka nauczyła mnie naiwnego spojrzenia na świat i ciepłego serca. Nie potrafiłam ludzi zostawić w potrzebie. To nawet nie chodziło o skrajne sytuacje, w których czasami ma pomóc alchemik, ale zwyczajne uczucie samotności, gdy wracasz do domu, a może ci odpowiedzieć jedynie echo czterech ścian. Też jesteś sam, rozumiesz jak to jest. Gdy żądza wymyślenia eliksiru, który nagle pokaże ci jak funkcjonują inni, jest większa niż poczucie odpowiedzialności zadbania o to, co naruszyła choroba. Nie chcę, abyś w jakikolwiek sposób wiedział, co to znaczy Dotyk Meduzy. Nie chcę ci nigdy o tym opowiadać. O tym jak czuje jak niewidzialna siła wyrywa moje stawy z panewki, a potem na ułamek sekundy je wstawia, sprawdzając, czy w moich oczach pojawiły się już łzy. Czy nauczyłam się w końcu wytrzymałości na ból. Po tylu latach.
- Jeszcze – zauważam, a smutek zaczyna się przeciskać, aby znów utraciła szczęście. Skupiam na tobie spojrzenie, a kręcone kosmyki włosów spadają na moje kolana. Nigdy nie chciałam ich skrócić, nawet jak kiedyś groziłeś mi, że pewnie podpale się sama. Ale to byłaby godna śmierć. W słusznej sprawie. W walce z Dotykiem Meduzy. Nie chcę się stać posągiem.
- Masz w sobie tyle siły – szepczę z podziwem, bo to ja jestem zjarana, to ja się staczam od kilku dni i przez cały następny miesiąc, nie mogąc się pogodzić z wieloma rzeczami. Nie tylko ze śmiercią Zaima. Słysząc twoje słowa, jestem obruszona. Dlaczego uważasz siebie za złego człowieka? Walczysz z tym, co ludzie przekreślili dawno temu. Jesteś odważny, pełny nadziei i wiary w to, co robisz. Mówisz mi, że szkoda tracisz czas na Świętego Munga, bo nigdy nie osiągnę to, co widzę w lustrze Ain Eingarp. A ja potrzebuje widzieć ból innych, aby myśleć, że ten mój może w ogóle nie istnieć. Zeskakuje z blatu dość chwiejnym krokiem, a bose stopy spotykają się z przeraźliwym chłodem podłogi. Szybko wkładam obcasy, aby choć trochę dorównać ci wzrostem i idę do ciebie. Chwytam twoją twarz w dłonie, wpatruję się w oczy.
- Nie widzę w nich ani krzty zła, Oliver – szepczę, a to spotkanie miało wyglądać inaczej. Ty miałeś mnie ratować ze skraju przepaści, a nie ja, kiedy nie wiem co mówię i robię, bo opium dodaje mi odwagi i zapominam o swoich manierach.
- Człowiek, który ma taki kontakt ze zwierzętami, ma też cudownie ciepłe serce, jesteś wspaniały i boli mnie to, że nie widzisz tego, co ja – nie wiem, skąd w moich oczach pojawiają się łzy. Nie pozwalam im dotknąć policzka, próbuję szybko to zatuszować przymknięciem powiek na chwil kilka. Co ja robię, co ja na Merlina chcę zrobić? Co ja mówię? Nie potrafię się kontrolować, wciąż trzymam twoją twarz w dłoniach i czuję, że powinnam się wycofać. Wyjść na dwór, ochłonąć, a mimo to wspinam się na palce i wpatruje się w twoje oczy, szukając potwierdzenia swoich słów. Nie ma w nich ani błysku zła. Nie wiem, co robisz po godzinach, nie wiem też o żadnych organizacjach. Ale znam ciebie, znam tego, którego próbujesz ukrywać przed światem. Jesteś dobry, Oliver i to popycha mnie do kolejnego kroku, który będę żałować do końca życia. Jak tylko wyparuje ze mnie opium. Ostrożnie muskam twoje usta swoimi i na tym poprzestaję. Zastygam, zamykam powieki i wiem, wiem już, że źle zrobiłam. Gdybym mogła, spłonęłabym od własnego wstydu, ale to jest tak ciężkie i tak niepojęte dla mnie, że nie jestem w stanie się ruszyć. Na Merlina, co ja robię. Czuję się jak posąg, jak porcelanowa laleczka, przed którą próbuję się obronić, a to moja własna głupota doprowadziła mnie do tego stanu, a nie dotyk meduzy.



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]28.12.15 13:48
Pulsowanie. Czuję je cały czas, moje serce nabrzmiewa, boleśnie uciskając, mam niemal namacalne wrażenie całej sieci naczyń. Rozprowadzają krew po wszystkich zakamarkach; rozszerzają się, zabierają ze mnie dostępne wcześniej ciepło. Właśnie taki się staję, zimny, oschły, a pulsowanie nie ustaje, jest silniejsze, pojawia się w rękach, nogach, głowie, jakbym przemieniał się w jedną wielką tętnicę. Słyszę je. Słyszę dwa tony, jeden cichszy, drugi głośniejszy, jak łączenie dwóch lepkich, miękkich części, które tłoczą nieustannie płyn, wprawione w mechaniczny rodzaj transu. Oddycham. Napełniam płuca powietrzem i jedynie ono podtrzymuje mnie przy życiu, choć tak naprawdę mnie nie ma, nie istnieję, uciekłem gdzieś, rozproszyłem się, stałem się częścią prochu osiadłego w pomieszczeniu, którego drobne ziarenka zawsze wirowały na tle mojego wzroku. Kiedy siadałem, sam, odrzucając wszystko, tak teraz wszystko zaczyna mnie odrzucać. Nie ma mnie. Jakie to dziwne. Nigdy nie zastanawiałem się nad uczuciami, zawsze były dla mnie zbędne, nigdy nie podchodziłem do nich poważnie, traktując pobłażliwie i machając na nie ręką. Ignorowałem, nastawiałem się na zdrowy rozsądek, myślałem o stronicach czytanych ksiąg, o eliksirach, o tym, co mam do zrobienia i jak wykorzystać czyjąś naiwność na swoją korzyść - nie, nie przywiązywałem wagi do uczuć. Były zawsze dla mnie niemal nienamacalne, były ulotne... Niemal nieistniejące. Czy człowiek nauki może się nimi przejmować? A jednak, kiedy stoję przed Eilis i wpatruję się w nią, jakbym stał się wyłącznie marmurowym posągiem, ukłucie to dociera do mnie ze zdwojoną siłą. Jak ostrze. Nie, nie jak typowy nóż, jak jakieś załamanie w duszy, która w jednej chwili zaczyna pogrążać się w ruinę. I muszę to przyznać. Jest mi smutno, przykro, a sumienie mnie niemal zżera. Nie kontroluję się, nie potrafię już dłużej kontrolować. Czuję dziwną ochotę, by właśnie siąść i się rozpłakać, jednak tego nie czynię - nadal pozostaję pusty, sparaliżowany i dziwnie przy tym zimny. Nie ma we mnie ciepła. Nie ma we mnie nic, co mógłbym ofiarować innym, moja praca spełza na niczym, niweczę kontakty do niezbędnego minimum. Nawet ostatnio myślałem, czy nie przesuwać spotkań, w końcu ja wcale nie chcę nikogo widzieć, nikogo nie potrzebuję, jestem samowystarczalny. Na pewno? A co, jeśli ktoś potrzebuje mnie?  Jeśli Eilis mnie potrzebuje?
A może to ja tak naprawdę?  
To ja potrzebuję jej?  
Oczy mnie pieką, przestałem mrugać, tworząc na ich powierzchni prawdziwy ogień. Ból jest wyjątkowo uporczywy i silny, lecz jednocześnie utrzymuje mnie w kontakcie z rzeczywistością. Nie drgnąłem, kiedy jej dłoń dotknęła mojej twarzy. Nie, nie uczyniłem absolutnie nic, wyłącznie słuchając jej słów, chłonąc je i napełniając mój wewnętrzny kielich goryczy. O niczym nie miała pojęcia. Nie byłem nawet w połowie takim człowiekiem, za jakiego mnie uważała. To takie... Żałosne. Nie zwracam uwagi, że bariery zostały złamane. Nie liczy się to dla mnie; delikatna, oddzielająca nas powierzchnia pęka, z każdą chwilą rozbijając się coraz bardziej. Mam wrażenie, że mogę dotknąć Eilis. Sięgnąć i chwycić ją za dłoń, spróbować choć odrobinę wydostać z tego wymyślnego świata, gdzie człowiek zanurza się pośród fal cierpienia. Teraz rozumiem, że chciałbym taki być. Chciałbym stać się dla niej oparciem, bo do tej pory obdarzałem ją wyłącznie ignorancją.  
- Nie jestem - zdobywam w sobie siłę, by zaprzeczyć. Mrużę oczy i spuszczam wzrok; nie umiem dłużej utkwić spojrzenia w jej twarzy.
I nie, nie myślę. Mój umysł zmienił się w jedną breję błota. Jest obecnie nic nie warty, wyprany, kompletnie do niczego. Staję się tylko działającą instynktownie marionetką, która nawet nie potrafi kontrolować swoich ruchów. Nie ma mnie. Dziwne uczucie. Pogłębia się z każdą chwilą, rozstaję się z przyziemnym ograniczeniem. Nie jest mi dobrze. Źle też nie. Czuję tylko dziwny, niemal wyrachowany spokój. Zamiast czuć się dziwnie, zamiast odsunąć ją od siebie, wyłącznie przyjmuję ten gest przelotnego pocałunku. Nie wiem, czy jest w nim namiętność, bo ja czuję tylko pustkę, nawet nie widzę wrażenia, by czegokolwiek żałować. Dotyk Eilis był delikatny. Zawsze był, tylko ja zachowywałem się szorstko. Wypominając sobie to, przysuwam ją do siebie, chcę otoczyć ramionami, przytulić, chcę uczynić jakiś gest, cokolwiek.
- Powinienem się zmienić - mówię nagle, a mój głos zdaje się być zdławiony, z trudem przeciskając się przez zaciśnięte mięśnie. I teraz nie kalkuluję, jestem w zupełności szczery. Mam nadzieję, że to sen, którego żadne z nas nie będzie potem pamiętać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]29.12.15 21:11
Czy powinnam? Drżę na samą myśl. Kontrola tańczy walca z obłokami chmur o smaku waty cukrowej. Mój smutek też zaginął. Pustka zadomawia się w moim ciele, a ja nawet przestaje mrugać. Zachowuje się jak porcelanowa laleczka. Możesz wziąć mnie w pół i nawet nie będę się sprzeciwiać. Wszystko mi już jest obojętne. Boję się, że przez serię głupot, które robię naprawdę niekontrolowanie, zamknę się całkowicie w sobie. Czy posąg może czuć?
Mam wrażenie, że już nim się stałam. Emocje wariują w moim ciele, a ja nawet nie wiem, czy chce w ogóle płakać. Czuję się beznadziejna, zupełnie nijaka jakby wszystkie barwy mojego życia po prostu wyparowały. Szarość mnie obezwładnia, a cukrowe baloniki znikają z pokoju jeden po drugim. Zostaje tylko domek, ten niby idealny, w którym mogłabym żyć ze swoją gromadką dzieci, szczęście ustawić w alchemicznym porządku i…
Oddychaj głęboko, Eilis, mówię do siebie.
Próbuję zatamować nad lokami, chce się wydostać z jego objęć i wyjść stąd. Nokturn rzeczywiście, źle na mnie działa. Wujek miał rację. Nie powinnam była. Boże, co ja zrobiłam. Oliverze, my jesteśmy rodziną. Nigdy więcej nie mogę palić opium. Ono… Och, jest cudowne, zabija mój ból, ale może mój jest cząstką mnie? Może bez niego nie potrafię być sobą? Oliverze, a co jeśli bez ciebie też nie potrafię oddychać? To wszystko jest zbyt skomplikowane, nie myślę trzeźwo. Boję się, że się zgubiłam. Dlaczego nie potrafię ukrywać emocji tak jak Ty? Czasami biorę cię za swój ideał, bo widzę ciebie jako dobrego mężczyznę, które uchyliłby mi nieba, gdyby istniała taka potrzeba.
Mój rozsądku, gdzie jesteś.
Wiem, że ten pocałunek nigdy się nie powtórzy. Staram się o tym myśleć na trzeźwo, ale wujek sprałby mi tyłek jakby się dowiedział, ile wypaliłam opium, aby nie czuć. Tymczasem sama dostarczam sobie absurdalnych wrażeń. Całe moje zachowanie pcha mnie do jakieś otchłani, ale nie potrafię powiedzieć dość. Czy ja zdradziłam kogoś? Czy zdradziłam siebie i swoje wartości? Błądzę, topię się we własnych wątpliwościach. Oliver, czy uratujesz mnie przed upadkiem? Przed wyborem niewłaściwego mężczyzny na randki? Czuję jak rozpadam się na kawałki, ale zaczynam brnąć w coraz większe bagno.
- Jesteś, lady Burke byłaby z ciebie taka dumna… Moja mama rozpływa się nad tobą, to wiele znaczy – uśmiecham się lekko, bo przypominam sobie, że bardzo trudno jest zaimponować mojej rodzicielce. Jest surowa, a jednocześnie nie mogłam sobie lepszej wymarzyć. Czasami chciałam, aby to była moja ciotka, Jocunda, ale ona była przepełniona egoizmem. A ty taki nie jesteś. Dlaczego tak cię idealizuje?
- Dlaczego uważasz, że musisz? – spytałam, wchodząc na niebezpieczny tor. Opowiesz mi o swoich sekretach? Zdradzisz dlaczego zło gości w twoim sercu? Ciągle pytam się, dlaczego mnie nie odtrąciłeś. Mogłeś mocno mną szarpnąć, powiedzieć, że jestem idiotą, desperatką, która nie potrafi poradzić sobie z bólem i własną n i e d o ł ę ż n o ś c i ą. Pozwalam się przytulić. Czuję jak w tym uścisku składasz mnie do jednej spójnej całości. Opium powoli przestaje działać, a ja liczę w głowie uderzenia twojego serca. Boisz się mnie? Czy mojej reakcji? Naiwne serce nie myśli, że mogłeś zrobić coś niedobrego. Jesteś takim cudownym człowiekiem.
- Co chcesz w sobie zmienić, Oliver? – szepczę do klatki piersiowej, a ciepło zaciska się na moich nadgarstkach jak ciężkie kajdany. Nie wiem, czy przez ten moment nie będę płakać w nocy. Jesteś nieświadomy swojego działania, tego jaki robisz mi mętlik w głowie i tego, że obiecałam sobie: nigdy więcej opium, nigdy więcej Nokturn.



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]31.12.15 16:18
Nauczyłem się żyć wśród eliksirów. Poznałem niezliczone ilości receptur, mniej lub bardziej znanych, eksperymentowałem, zastanawiałem się, co będzie, gdy zmienię jeden składnik, kolejność, kiedy spośród wszystkich nie wsypię jednego. Niektóre rzeczy czyniłem niemal machinalnie, kroiłem, oddzielałem, oceniałem stan przydatności. Czekałem, byłem cierpliwy. Bulgotanie w kociołku wyłącznie podsycało mój entuzjazm, drobne, tworzące się na powierzchni okrągłe wybrzuszenia, zmieniające się w opary, które unosiły się cały czas ku górze, racząc charakerytycznym dla siebie zapachem. Kochałem to. I kocham. Dlatego oddzielam się od ludzi, dlatego wciąż badam, dlatego - odszedłem z Munga, który wydawał się tylko mnie ograniczać. To samo mówiłem Eilis. Przepracowuje się. Nie czyni dobrze, ta kariera nie przyniesie jej niczego dobrego. Powinna o tym wiedzieć. Ja powinienem... Teraz zaczynam jednak odkrywać, że w całym tym zamieszaniu nie patrzyłem na ludzi dobrze. Albo bynajmniej nie tak, jak sobie to wyobrażałem, zawsze wybielając wizerunek we własnych oczach,  wyłącznie myśląc nad tym, jak spełniać coraz kolejne, wyznaczone przez siebie cele. Nie mówię, że czuję się z tym dobrze. Chwila załamania dopadła mnie i nawet sądzę, że będę później wszystkiego żałować. Że mogłem zachować się inaczej. Zrobić wszystko inaczej, to nie mogło się tak kończyć. Myśl o całej sytuacji wprowadza we mnie niesmak i choć serce zaczyna bić odrobinę wolniej, wcale nie czuję się spokojniejszy. Jedynie dotyk Eilis sprowadza na mnie ciepło, wrażenie, że jest tuż obok. Nie wiem już. Nadal nic nie wiem, choć wydaje mi się, że na chwilę udało mi się powrócić. Jestem w sobie połowicznie, myślami nadal gdzieś błądzę. Natrafiam wyłącznie na pustkę, ciemną i nieprzeniknioną. Cały widok majaczy mi przed oczami, kształty wydają się rozmyte, nieregularne, jakby były wyłącznie senną wizją. Jestem otępiały. Być może chcę sobie wmówić, że to nie ja. Bo wtedy byłoby mi łatwiej, gdybym to nie był ja. Wszystko byłoby łatwiejsze i nie miałbym potem poczucia winy, nie bałbym się, a to właśnie czuję, jednocześnie bojąc się zostawić Eilis. Czy mogę jej jakoś pomóc? Czy jestem w ogóle w stanie? Poczucie winy trawi mnie wolno od środka. Czuję suchość w gardle i na powiekach. Chciałbym już wyrwać się z tego transu, chciałbym zrobić coś innego, odsunąć się od rzeczywistości do swojego braku życia. Rozumiem jednak, że moja ucieczka jest wyłącznie złudnym wrażeniem. Chyba tracę nad sobą panowanie, choć wydaje mi się, że już jest lepiej. Musi być. Obym tylko tego później nie pamiętał. Obyśmy nie pamiętali. To nie jest dobry czas, dobra chwila, dobra sytuacja. I nie umiem nawet określić, czy jest ona błędem, a jeśli tak, to czyim. Moim? A może po prostu kolejnym, drwiącym z ludzi zrządzeniem losu? Moje palce wydają się sztywne, a ciało obolałe. Nie mam siły na wykonanie żadnego ruchu, jednak wiem że powinienem jej coś powiedzieć. Muszę uformować jakieś słowa, powtarzam sobie w myślach, przymykam oczy i pozwalam ustom uwolnić ciążący na nich przekaz.
- Nie wiem - stwierdzam i sam już nie wiem, czy mój głos jest możliwy do wychwycenia. - Ale czy uważasz, że powinienem pozostać taki sam?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]02.01.16 15:54
Przez opium cały świat wirował mi przed oczami, za każdym razem gdy je zamykałam, wtulając się w twoje ciało. Starałam się trzymać je otwarte, bo wtedy było lepiej. Wirujące pierniki otaczały naszą dwójkę, a ja wyciągnęłam dłoń, aby je uchwycić. Złapałam zaledwie powietrze, krztusząc się twoimi perfumami. Nagle wszystko zaczęło być źle. Dlaczego zadajesz mi takie pytania? Wiesz, że nie myślę trzeźwo. Pocałowałam cię pod wpływem opium, a ty zamiast mnie próbować obudzić, ciągniesz w filozoficzną rozmowę, której nie pojmuję. Co mam zrobić, powiedz mi, czego ode mnie oczekujesz? Nie stałeś się dla mnie ostoją, a motywacją do… właśnie do czego? Czy ty mi się pozwoliłeś pocałować czy sprowokowałeś mnie do tego? Budzisz we mnie drżenie serca, wiem, że powinnam się tobą zaopiekować, ale opium nie pozwala mi dobrze reagować. Wybierasz zły moment na rozmowę, bo ja skupiam się na otoczeniu cukrowej chatki i chmurek, na które mogłabym się wspiąć, a potem zrobić szybki skok wprost na lukrecjowe trampoliny.
I przytulasz mnie, a świat się wcale nie zatrzymuje. Wiruje coraz bardziej, a ja tracę nad sobą kontrolę. Perfumy i twoje ciepło tylko pogarsza mój stan. Chcę powiedzieć, że musisz mnie puścić, bo mi niedobrze, że opium nie zaprzyjaźniło się z moim żołądkiem. Wzdycham ciężko, szukając wolnego skrawka powietrza. Nie widzę w tobie nic złego i już ci to mówiłam. Nie wiem o czym do mnie mówisz. Moje niewinne serce podpowiada, że ten kto zajmuje się zwierzętami, nie potrafi zrobić drugiemu człowiekowi krzywdy. Próbuje się wyrwać z twoich objęć, krzywiąc się jak małe dziecko, które musi przytulać ciotkę nie za często odwiedzającą ich dom. Oddycham coraz szybciej, łzy wkradają się pod powieki. Aż w końcu się wyrwałam. Możesz myśleć, że przerywam błędne koło, relacje, których mieć nie możemy. Nie powinniśmy nić czuć do siebie, ja nie mogę cię całować. To powtarzam sobie w myślach, a gdy wracam do tego, co zrobiłam, opium bardziej ściska mój żołądek. Szukam czegoś, do czego mogę zwymiotować i pierwsze co widzę to kociołek, ale powstrzymuję się. Co się dzieje, dlaczego tak się źle czuje? Kosz na śmieci, ścinki, podły zapach i poszło. Klęczę na podłodze, próbuję ratować swoje włosy i płaczę. Mamroczę, że więcej nie będę palić, ale to jest silniejsze ode mnie. Kolejny skurcz, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię. Gdy jest po wszystkim, nie wstaje nawet z podłogi. Boję się na ciebie spojrzeć. Pragnęłabym właśnie teraz teleportować się do domu, ale świat ciągle wiruje. Ufam ci, ale czuje się taka głupia, że sięgnęłam po opium. Wujek Anthony mówił, że wystarczy niewielka ilość, a ja… nie wierzyłam. Och, jestem taka głupia.
- Weź mnie do domu, proszę – mówię przez łzy, a moje słowa podchodzą już pod żałosne błaganie. Wiesz, że porozmawiam o tym z tobą potem, ale teraz opium rządzi moim organizmem i nie jestem w stanie odpowiadać na twoje pytania. Teraz jesteś moim bohaterem, ideałem.
ztx2



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]27.02.16 14:54
Kolejny ponury dzień w sklepie Borgina i Burke'a. Prawdę mówiąc, trzeba przyznać, że w tym miejscu każdy moment jest ponury. Bo to jednak spowite mrokiem miejsce. Już sama lokalizacja sklepu na ulicy Śmiertelnego Nokturnu odcisnęła na nim piętno czarnomagicznej przestrzeni. Zresztą, nie ma się co nad tym rozwodzić - takie było założenie właścicieli kamienicy.
Ta atmosfera panująca we wnętrzu budynku nie tylko udzielała się pracownikom i klientom, ale także była przez nich budowana. Każdy element personelu dodawał coś od siebie do klimatu panującego u Borgina&Burke'a. Tajemnicze, złowrogie, mroczne, szydercze, nieobliczalne postaci przewijały się przez to miejsce. To zabawne czy zadziwiające, że ci ludzie wykonują zwykłe, nudne czynności, jak na przykład sprzątanie piwnicznej pracowni?
Tak, zaklęcie Chłoszczyść to nie coś czego można byłoby się spodziewać po tym sklepie. A jednak - biedna, niebudząca zaufania sklepowa pomocnica siedziała właśnie w piwnicy budynku i układała alchemiczny sprzęt na półkach, czyściła blaty i fiolki. Wykonując tę brudną robotę myślała o czymś całkowicie innym.
Jeszcze niedawno była nieproszonym gościem na ślubie Deimosa i Megary. Okropne przeżycie. Lecz nie to zaprzątało jej głowę. Barry Weasley, jej "były" kuzyn, wyraził tam ponownie chęć rozmowy na temat... Polityczny. Zauważyła, że chłopak różni się bardzo od reszty Weasleyów. Sam fakt, że pracował w tym samym miejscu, co ona, czynił go kimś o ciekawych poglądach. Nie bał się zbrudzić sobie rąk, ale... Czy krew mugoli potrafiłaby zejść z jego dłoni? Czy byłby zdolny poprzeć Toma Riddle'a? Kiedy nawet Samantha ma czasami wątpliwości co do słuszności ich sprawy... Przecież robi to jedynie w akcie jakiejś osobistej zemsty, dowodu swojej siły.
O tym myślała tego ponurego listopadowego dnia w piwnicy sklepu Borgina i Burke'a.
Samantha Weasley
Samantha Weasley
Zawód : pomocnica Borgina i Burke'a
Wiek : 24
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : n/d
prawdziwy lis
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Piwniczna pracownia - Page 2 Pbucket
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1176-samantha-weasley#8370 https://www.morsmordre.net/t1933-poczta-samanthy#27277 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-smiertelny-nokturn-16a https://www.morsmordre.net/t1568-samantha-weasley#15344
Re: Piwniczna pracownia [odnośnik]27.02.16 15:52
Przychodząc do drugiej pracy, najczęściej przychodził nieco wyciszony, lecz z myślą, że jeszcze trochę popracuje i będzie mógł wypocząć. Nie pracowało się jemu tutaj źle. Ale dwie prace plus narkotyki nie były łatwym zadaniem do rozdzielenia. W dodatku ostatnio kłócił się z rodzeństwem, co dodatkowo oddaje jego ponury humor. Utrzymywanie sekretów w rodzinie było chyba najtrudniejszym dla młodego Weasely'a zadaniem. Milcz, kamufluj, kłam. Trzy złote zasady, które musiał zachowywać, gdy rozmowa idzie na tor rodzinny, bądź jego osobistych problemów. Ktokolwiek to nie był, Barry nie chciał zdradzać do końca całej prawdy. Powodów swych kłopotów, jak i jak mocno w nie jest wgłębiony. Niektóre osoby, zwane jego przyjaciółmi, mają większą wiedzę, lecz czy znają całkowitą prawdę? Pewnie nie.
Starał się jednak o swych kłopotach nie rozmyślać w trakcie pracy, i jak zobaczył, że nikt nie przychodził, a jedna osoba jest na sali, to zszedł do piwnicy. Pomyślał, że może pomoże swojej wydziedziczonej kuzynce w sprzątaniu. I tak nie miał co robić, a z kuzynką mało ma okazji do rozmów. Wszedł do zakurzonej od wieków piwnicy i ujrzał Samanthę układającą sprzęt. - Cześć... może pomogę ci, co ty na to? I tak nie mam co robić na górze.- wypowiedział spokojnie swe słowa oczekując jakichkolwiek słów z jej strony, po czym jednak nie bacząc co odpowiedziała, zaczął pomagać w uprzątnięciu stołu. Żadnych uśmiechów, czy żartów. Tutejszy nastrój nie był zbytnio przyjazny przez zapach czosnku, który roznosił się z sufitu. Z przekrzywioną miną spojrzał na nie przez chwilę. - Ten czosnek powinien zostać usunięty.- rzekł markotnie. Nie rozumiał, czemu on akurat tutaj musi wisieć.
Barry Weasley
Barry Weasley
Zawód : sprzedawca u Ollivandera
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Well someday love is gonna lead you back to me
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Piwniczna pracownia - Page 2 Tumblr_n6gnr2EdcK1tq9875o1_400
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1134-barry-weasley#7558 https://www.morsmordre.net/t1142-zjadacz-mebli https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-smiertelny-nokturn-19-4 https://www.morsmordre.net/t3342-skrytka-bankowa-nr-330#56362 https://www.morsmordre.net/t1144-barry-weasley#7771

Strona 2 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Piwniczna pracownia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach